Przejdź do treści

Powrót do przeszłości: rynek on-line

Polska piłka czeka na nowego selekcjonera, fani najbardziej popularnej strony finansowej w Polsce na osobę, która dołączy do rynku on-line, gdzie na tę chwilę pozostał Jacek Rzeźniczek.

Z tej okazji krótkie przypomnienie historii rynku on-line, jak od kuchni komentowało się kiedyś rynek, jakie były tego plusy oraz minusy. Jak ktoś jest ciekawy zapraszam.

SKĄD WZIĄŁ SIĘ RYNEK ON-LINE

Najbardziej znany rynek on-line obecny na stooq.pl powstał na bazie Euromoney.pl – zapewne mało kto już pamięta, iż portal ten miał naprawdę ambitne plany w Polsce. Skończyło się dosyć szybko a my (razem z Piotrem Kuczyńskim) przechodzimy właśnie do stooq.pl, które wtedy było jeszcze portalem gielda.civ.pl i dopiero miało zamienić się w akcje.net

W efekcie tych wszystkich działań powstał rynek on-line. Był rok bodajże 2002

DUŻA SIŁA, BRAK KONKURENCJI

Przez pierwsze kilka lat rynek on-line jest produktem unikatowym i ma naprawdę bardzo dużą oglądalność. Dopiero pierwsze platformy (przeważnie forexowe) próbują skopiować model komentowania rynku, przez co powstaje pierwsza konkurencja. Po niej następuje era CNBC w TVN, co może stanowić pewnego rodzaju konkurencję. Oczywiście sam rynek on-line doskonale współgra z wykresami akcje.net/stooq.pl, z których korzysta większość inwestorów.

W końcowej fazie naszej (mojej plus P.K) obecności w stooq.pl dochodzi Jacek Rzeźniczak, jest także obecny Tomasz Gessner.

My swoją przygodę kontynuujemy już później sami w projekcie Macronext.pl, ale trzeba powiedzieć szczerze, iż nigdy sukcesu stooq.pl nie powtórzyliśmy. To już były inne czasy, inne oczekiwania a w samym serwisie brakowało rzeczy, na które trzeba byłoby poświecić naprawdę duże środki finansowe- bez gwarancji sukcesu

JAK SIĘ KOMENTOWAŁO RYNEK ON-LINE?

Pamiętajmy, iż był to rok 2002, gdzie wielkim sukcesem dla inwestorów była chociażby aplikacja techniczna OMEGA. Dostęp do internetu był w tamtym okresie także mocniej ograniczony, a korzystanie z serwisu na komórkach dopiero raczkowało.

Jako, iż do komentowania rynku podchodziliśmy z największą powagą trzeba było mieć narzędzia, które umożliwiały tworzenie pełnego obrazu sytuacji.

Podstawą był oczywiście arkusz zleceń i to pełen arkusz. To nie były w 2002 wcale takie proste sprawy, o kosztach już nie wspominając.

Specyfiką handlu stało się także reagowanie na wydarzenia zewnętrzne. Zasada była taka – spada DAX zaczynamy spadać my. Analogicznie wyglądało to w czasie wzrostów, tyle tylko, iż akurat tutaj nie zawsze :). Wiadomość dlaczego tak się dzieje na zachodzie była jednak na wagę złota.

Oczywiście trzeba powiedzieć, iż duże instytucje wiedziały takie rzeczy prawie od razu, inwestor indywidualny był jednak mocno w tyle.

Co więc było potrzebne do zdobycia informacji?

Podstawą był Bloomberg TV, który najszybciej reagował na każde wydarzenie. Jego obecność w trading room była  obowiązkowa, a najlepiej się oglądało wszystko, kiedy na ekranie była Betty Liu

Największym wyzwaniem dla rynku on-line był Reuters. Jego część informacyjna nie była wtedy wcale tak dobra, newsy podawane były z dużym opóźnieniem- oczywiście jeżeli weźmiemy pod uwagę specyfikę rynku on-line, kiedy trzeba było o powodach ruchu pisać tu i teraz. Największym plusem Reutersa był wtedy DAX i jego notowania LIVE. To wtedy kosztowało krocie, szczególnie, jak trzeba było opłacić go samemu.

Tak przez bite kilka godzin oglądało się non stop Bloomberg TV, Reutersa i kilkadziesiąt arkuszy zleceń. Sporo roboty, a trzeba pamiętać, iż czasy to były naprawdę ciekawe – hossa, bessa, ataki terrorystyczne, 2008 rok itd. Itd.

CZY TO MA PRZYSZŁOŚĆ

Z punktu widzenia handlu na systemach transakcyjnych badanie ruchu od strony informacyjnej nie ma większego sensu. Obecnie ilość dostępnych informacji, portali, narzędzi brokerów jest tak duża, iż taki rynek on-line powinien odchodzić do lamusa. Ponadto każdy może ocenić, w jakim stopniu informacje podawane przez Jacka są przydatne. Swoja drogą że chłop tyle wytrwał przy tym produkcie to naprawdę podziw

Czekamy, kto tam dołączy do zespołu.

Krzysztof Łucjan